- gromowładny
- pianę
- podpływał
- żywicy
- podwodnym
- błękitnych
- syrenek
- rybacką
- piasku
- powierzchnię
- brzegowi
- sieci
- morzu
- bursztynowe
Pałac królowej morza - Juraty - był przepiękny. Jego ściany lśniły tysiącem światełek. Skamieniałe ważki czy motyle, uwięzione przed tysiącami lat w złotej cieszyły oczy. Podłogi podwodnego zamku błyszczały wszystkimi odcieniami bursztynu od mlecznobiałego, poprzez zielonkawy, aż do kasztanowordzawego.
Koralowy ogród, otaczający pałac, pełen był roślin i żyjątek kolorowych jak kwiaty czy motyle. Dobrze było Juracie w jej królestwie, ale od czasu do czasu jakaś siła ciągnęła ją na wody.
- Stęskniłam się za widokiem nieba, słońca i obłoków - powiedziała któregoś dnia do swoich dwórek, zielonookich .- Wypłynę na chwilę tuż przed zmrokiem.
Gdy słońce pochyliło się nad wodą, bursztynowa łódź królowej zakołysała się na falach.
- Ach, jak tu pięknie! - westchnęła Jurata. - Ciekawe, dlaczego mój ojciec, Perun, tak nie lubi, kiedy wypływam na powierzchnię.
- Boi się o ciebie, królowo ... - szepnęły syreny. - Nie chce, aby spotkało cię coś złego ze strony ludzi. Dlatego nie wolno ci się zbliżać do żadnego z nich.
- Ale dlaczego?
- Bo należymy do dwóch różnych światów ...
- Ktoś płynie - przerwała im Jurata, widząc małą łódź.
- Nie patrz tam, królowo! Wracajmy do pałacu - przestraszyły się syrenki.
Niestety, było już za późno.
- Chcę go zobaczyć - oświadczyła zdecydowanie pani morskich głębin.
Janusz - młody rybak - wracał właśnie z połowu. Na widok bursztynowej łodzi otworzył usta ze zdumienia i wypadły mu z rąk.
- Jaki on piękny! - szepnęła córka króla mórz.
- Jaka ona śliczna! - westchnął młody rybak.
- Wracajmy - zawołały przestraszone syreny.
Ale Jurata nie słyszała i nie widziała nic oprócz jak niebo oczu młodego rybaka. Syreny szybko wciągnęły jej łódź w głębiny, ale następnego dnia znów wypłynęła, aby choć z daleka ujrzeć ukochanego. Janusz także nie mógł znaleźć sobie miejsca. Jakaś tajemnicza siła ciągnęła go ku . Gdyby tylko mógł, przyspieszyłby zachód słońca, by jak najszybciej zobaczyć ukochaną.
Co dzień trochę bliżej, aż któregoś dnia odważył się dotknąć chłodnej, delikatnej dłoni Juraty. Gdy to uczynił, niebo pociemniało, i zerwał się straszliwy wicher.
- Złamałaś mój zakaz, córko! - zagrzmiał straszny głos Peruna - Zginiesz ty i ten, którego ośmieliłaś się pokochać!
- Nie! - krzyknęła Jurata i z całych sił pchnęła łódź Janusza ku . Jej miłość sprawiła, że łódka jak ptak przeleciała nad falami i łagodnie osiadła na piasku wybrzeża. Jurata chciała podążyć za nią, ale nie mogła, nie była już dziewczyną. Rozgniewany ojciec zamienił ją w morską , którą fale z łatwością zawróciły z drogi.
- A właśnie, że wam ucieknę, dotknę chociaż jego rąk. - Jurata skierowała się ku brzegowi, ale fale pobiegły za nią.
Trwa to nieprzerwanie od wieków. Serce ciągnie królową do ludzi, a zazdrosne morze zagarnia ją na powrót do siebie. Czasem na mokrym pojawia się garść bursztynów. To resztki wspaniałego pałacu Juraty, królowej morza, która oddała wszystko z miłości do zwykłego rybaka.
źródło: Legendy Polskie - Od Tatr do Bałtyku,
oprac. E. Stadtmüller (tekst uproszczony)